Manhattan Transfer
Nie mam słuchu, z domu nie wyniosłem zainteresowań dla muzyki. Wśród moich domowników nikt nie grał na żadnym instrumencie... Pewno nam wszystkim, mnie i rodzicom za jednym zamachem „ słoń na ucho nadepnął"... Moje kontakty z jazzem to dzieło przypadku, a zaczęło się od marca 68, od red. Balceraka i robienia zdjęć dla miesięcznika jazz....
Zainteresowanie muzyką u rodziców nie przekraczało poziomu kabaretu... Ojca, krytyka literackiego, odwiedzało wielu ludzi estrady, chcieli utrzymywać z nim kontakt i zyskać uznanie dla własnych tekstów piosenek, jako utworów poetyckich... W którym to było roku, nie pamiętam, ale na pewno już po śmierci ojca, a przed 2004 bo żyła jeszcze moja matka Erna Rosenstein. Odszukał nas mąż Dorit, Yaron.
Dorit przed laty opuściła kibuc i z mężem przeniosła się do N Yorku. Wraz z zespołem Manhattan Transfer, Yaron przyleciał na koncerty do Europy, między innymi do Polski. Chciał, u nas w domu, coś zagrać specjalnie dla mojej matki... Spore było zdumienie... nie ma tu fortepianu ani nawet pianina... Skończyło się to na słuchaniu jego CD...na gadaniu i tradycyjnym piciu wódki...No a ja potem kupiłem jakiś trochę przyzwoitszy odtwarzacz...
Od tego czasu, gdy planowali koncerty w Polsce, Yaron zapowiadał to i albo zjawiał się u mnie , a gdy koncertowali poza Warszawą, ja jechałem by gdzieś się z nim spotkać.
Trasa po Europie to przejazdy z tymi samymi ludźmi z miasta do miasta. Noclegi w hotelach, rano próba potem koncert lub dwa i wyjazd dalej... Tak przez kilka tygodni...
Nasze spotkania, stanowiły dla niego oderwanie od codzienności trasy koncertowej... Dorit widziałem, gdy Yaron łączył się z nią za pomocą Skype.
Z okazji jakiejś rocznicy gminy żydowskiej , Yaron w 2014 roku dał się zaprosić do udziału w koncercie w Białymstoku. Stamtąd pochodzili jego rodzice. Przyjechał z żoną. Wcześniej, pół wieku temu, widziałem ją w Izraelu w kibucu Merhavia, gdy byliśmy dziećmi.
Wobec braku chłopstwa, syjoniści widząc potrzebę pracy na roli, tworzyli komuny rolnicze.... Gdy powstawało państwo Izrael, coraz więcej Żydów decydowało się na przystąpienie do kibuców. Gdy w latach 60 tych odwiedzałem Izrael prawie 3% ludności mieszkało w kibucach i ponoć wytwarzały one prawie 10% PKB... Dziś, okres wzrostu to już przeszłość.
Ci, którzy niegdyś decydowali się zostać kibucnikami podjęli te decyzje utrudniając własnym dzieciom start życiowy, wszędzie tam gdzie nie jest to związane z rolnictwem... A Dorit chciała być muzykiem.. Opuściła kibuc po wojaku. Nie ona jedna. Część kibuców została sprywatyzowana...
Widać iż ta sztandarowa koncepcja utopijnego socjalistycznego syjonizmu, mimo iż nadal istnieje, wyczerpała swoje możliwości. Niegdyś były dowodem, że możliwa jest socjalistyczna, komunalna gospodarka rolna, prowadzona w sposób cywilizowany, inaczej niż w naszych kołchozach czy PGR...
Dla Yarona i Dorit, okazją do odwiedzin Polski stał się koncert w Białymstoku z okazji Festiwalu Kultury Żydowskiej Zachor .....Yaron Gershovsky bez Manhattan Transfer, ale z żoną, przyjechał na festiwal.
Z estrady opowiadał o rodzinnych korzeniach i ze jego marzeniem było odwiedzić Białystok, miasto rodziców. Nazwisko Gereshovsky ( Gierszowski) jest spolszczeniem nazwiska przodków Gershovitz, którzy mieszkali w Europie Wschodniej.
Koncert i muzyka stały się to okazją do wspomnień o Gershwinie - muzyku, do którego odwoływał się Manhatan Transfer. Jego nazwisko ma ten sam korzeń, co nazwisko Yarona. Chciał kiedyś wyjaśnić to podobieństwo... Obie rodziny pochodzą z Europy Wschodniej... A z perspektywy N Yorku, Odessa to tylko rzut beretem od Białegostoku....
Za czasów Regana - opowiadał - grali koncert w ogrodzie przed Białym Domem. Po koncercie podszedł do bardzo już leciwej, najmłodszej siostry Gershwina... Z żydowską hucpą, zaczepił ja i zapytał czy wobec podobieństwa nazwisk nie są krewnymi... Starszej pani nie przypadła do gustu taka bezpośredniość...Oddaliła się bez odpowiedzi, jakby uciekała przed jakimś intruzem czy potencjalnym naciągaczem...
Gdyby nie fakt, iż Yaron potwierdził to w bezpośredniej rozmowie, myślałbym iż na tyle kiepsko znam angielski, że cos pokręciłem....
Nie wiadomo więc, czy Yarona Gershovskego z Gershwinem łączy tylko muzyka, a może koligacje rodzinne....No to może i ja mam coś wspólnego z Gershwinem ? Na pewno, bo oczywiście wszyscy pochodzimy od Adama i Ewy...
Nie zmieni to faktu, iż jak pisałem na początku, słuchu za grosz nie posiadam...
na zdjęciach:
1/ Yaron Gershowski i ja Adam Sandauer ok 2003 roku Warszawa
2/ Dorit Gershovsky, Adam Sandauer ok 1960 roku Merhavia, Israel
3/ Dorit Gershovsky, Adam Sandauer 2014 rok Białystok
powrótFotografie, jako ilustracja wspomnień: Miejsca, które odwiedziłem, podróże, oraz ja niegdyś i z czasów współczesnych.