Władze PRL godziły się na podwyżki zarobków, by gasić protesty.... Na większe zakupy, pieniądze nosiliśmy w torbach, a towarów brakowało. Półki sklepowe były prawie puste, za to my, mieliśmy dużo, niewiele wartych pieniędzy. Ludzie mieli dość systemu, gdzie istotne sprawy załatwiało się dojściami partyjnymi...
Powstawały komitety kolejkowe, coraz szerzej wprowadzano kartki...
Prosperował handel obwoźny. Ponieważ działał poza oficjalnym systemem, jako element samoobrony społecznej, cieszył się szacunkiem
Solidarność przełomu lat 70/80 to postulaty opiekuńczego, socjalnego państwa.
Domagano się podwyżek, automatycznego kompensowania inflacji, obniżenia wieku emerytalnego, pełnej opieki zdrowotnej dla wszystkich, trzyletniego płatnego urlopu macierzyńskiego itd... Na to było poparcie społeczne.
Minęło czterdzieści lat. Od tamtych czasów, w Polsce władzę sprawowało wiele rządów o solidarnościowym rodowodzie. Nie podjęto nawet próby realizacji tamtych postulatów. Za to zlikwidowano znaczną część opieki socjalnej, najpierw ośmieszano, a potem likwidowano mechanizmy państwa opiekuńczego.
Z dzisiejszej perspektywy widać, że tamte postulaty, w tamtych czasach i w tamtej sytuacji nie mogły być realizowane. Wówczas jednak wszyscy je popieraliśmy....
Kto miał takie możliwości, załatwiał żywność poza sklepami. Czasem pojawiała się okazja, bo ktoś kupił ćwiartkę prosiaka, można było poza sklepem dostać rąbankę i szynkę czy kiełbasę...
Z Anną miałem kontakt listowny. Listy docierały niestety po kilku tygodniach. Gdy wracałem do domu, zawsze z nadzieją zaglądałem do skrzynki pocztowej. Czasami telefonowałem do Los Angeles, ale sporadycznie, bo w tamtych czasach było to diabelnie drogie.. Z kilka minut rozmowy, mógł przyjść rachunek do zapłacenia, wysokości połowy miesięcznego stypendium doktoranckiego...
Jadałem w stołówce IF PAN, ale nie miało sensu mieszkać samemu. Mój pokój w mieszkaniu rodziców pozostał niezmieniony, wiec tam wróciłem jesienią 1981 roku.
Jak większość i ja popierałem postulaty Solidarności, ale po doświadczeniach 68 roku, planując wyjazd do USA, nie chciałem aktywnie wyłączać się w działania polityczne.
Działacze Solidarności, a tym bardziej KORu cieszyli się powszechnym autorytetem i posłuchem.
Ja żyłem w zawieszeniu.... Źródłowe informacje otrzymywałem od Tomka Jastruna, kolegi od czasów piaskownicy, który związał się z opozycją. Towarzyskie kontakty utrzymywałem też z Majką, żoną Leszka Moczulskiego i Elżbietą, jej córką.. W grudniu z więzienia, na przepustkę w związku z chorobą zony, wypuszczono go z aresztu.
Na koniec roku planowany był Kongres Kultury... Czując, że o podgrzewanie atmosfery i konflikt z władzą, a nie o kulturę chodzi, ojciec nie chciał brać w tym udziału, ale obawiał się odmówić. Przypadkiem, na grudzień zaproszono go do Włoch, na jakiś kongres środkowoeuropejski. No to pojechał.
Tego wieczora, Andrzej Mitan, Cezary Staniszewski, Zbyszek Banasiak i ja, popijaliśmy w klubie Remont na ul. Polnej przy Trasie Łazienkowskiej. Andrzej zresztą, chyba raczej palił..
Około północy, bramkarze przybiegli z informacją ze rozpoczęła się jakaś prowokacja, że zablokowano Zarząd Regionu Mazowsze. Poszliśmy na pl. Zbawiciela zobaczyć, co się dzieje. Przychodzili tak jak my i inni zdezorientowani ludzie. Jeszcze się nie bali, ale już nie afiszowali swojej obecności.
Chodziliśmy po klatkach schodowych od okna do okna, rozmawialiśmy i w ukryciu obserwowaliśmy....Sporo było takich grupek jak ta nasza. Nie przypuszczaliśmy jeszcze że jest to fragment akcji ogólnokrajowej.... Jakaś pan deklarował ze ma kartki na benzynę i malucha, namawiał by jechać do Gdańska i powiadomić Wałęsę o prowokacji. Pani w futrze narzuconym na koszule nocną, przybiegła roztrzęsiona po ratunek do zarządu regionu, bo bezpieka włamała się do niej i porwali syna.... Chyba, była to matka Ludwika Dorna...
W okolicy pl. Zbawiciela, od strony al. Wyzwolenia , pojawiła się furmanka z jakimś rolnikiem. Przyjechał do Warszawy po narzędzia, może akurat w grudniu ktoś coś mu załatwił. Furmanka była załadowana, było sporo łopat, kilka kilofów, grabi i łomów...Czy kosy były, nie pamiętam... Ktoś z nas podszedł do niego. Właściciel był na bani, ale chciał na prędce organizować pospolite ruszenie... Namawiał przechodniów miedzy innymi nas, by uzbroić się i popędzić ZOMO..... My jednak byliśmy bardziej trzeźwi... Pewno nie znalazł chętnych i z czasem dał spokój.
Ktoś poszedł zbudzić Mirka Berezę , by zrobił zdjęcia.. Mirek wcześniej był hippisem, ale teraz stał się fotografem związanym z KPN. Potem złożył śluby wieczyste, by w końcu stać się benedyktynem, Ojcem Janem. Milicja zablokowała wjazd na Mokotowską od pl. Zbawiciela, gdzie mieścił się Zarząd Regionu Mazowsze. Oddziały zajęły budynek. To zdjęcie powżej, wykonał Mirek Bereza. Jest to jedno z pierwszych zdjęć z nocy wprowadzania stanu wojennego w Warszawie.
Dziś niema już wśród nas....Mirka, Andrzeja Mitana i Cezarego Staniszewskigo, ...też już niema.
Mimo iż było dobrze po północy próbowałem dodzwonić się do domu. Potem do jakichś znajomych. Bez skutku. Nie ja jeden. Zdaliśmy sobie sprawę, że telefony wyłączono.......Za pomocą radiotelefonu w radio-taxi ze śródmieścia próbowaliśmy połączyć się z jakąś taksówką koło Huty Warszawa, by dać znać hutnikom o prowokacji.... a w trakcie rozmowy przerwano łączność... Poszliśmy przed gmach Politechniki, gdzie trwał strajk rotacyjny prowadzony przez NZS. Coraz bardziej docierało do nas, że to, co widzimy nie jest to tylko lokalna prowokacja...
Po piątej rano pojechałem do mieszkania rodziców, by dać znać matce o tym, co się dzieje.
Włączyłem telewizor i dowiedziałem się o wprowadzeniu stanu wojennego, internowaniu działaczy politycznych zamknięciu granic itd... Ojca nie było w Polsce. Był na konferencji we Włoszech, nie mielimy kontaktu i nie wiedzieliśmy, co zrobi.
Musiałem się zdrzemnąć. Gdy po kilku godzinach wstałem, wiedziałem że powinienem dowiedzieć się, co z Jastrunem i jeśli go nie złapano zaoferować mu schronienie... Do domu Tomasza nie miało sensu jechać. Było to ostatnie miejsce w którym mógł być. Pojechałem na ul. Iwicką do jego rodziców.
W drzwiach, tak na wszelki wypadek, mama Tomka powiedziała ze nie ma z nim kontaktu i nie wie gdzie może być, zaprosiła mnie do środka. Zostawiłem pani Jastrunowej klucz do mojego, nie zamieszkałego mieszkania, zapisałem adres z prośbą o przekazanie Tomkowi, jako miejsca gdzie może się zatrzymać. ...
Z publikowanych wspomnień wynika, iż odbyło się tam jakieś jedno, czy kilka zebrań redakcji wydawanego przez niego pisma. Czy coś więcej - nie wiem.
Tomek po kilku dniach pojawił się w mieszkaniu moich rodziców....Ustaliliśmy, że mogę kontaktować się z nim, przez naszego znajomego Tomka Burskiego.....
U Moczulskich, z duszą na ramieniu, zjawiłem się po kilku tygodniach. Od Marii dowiedziałem się że Leszek, ku zdumieniu bezpieki, stawił się w Sądzie 15 grudnia, w tym terminie, który był na wezwaniu otrzymanym jeszcze przed wprowadzeniem stanu wojennego. Ponieważ dla władzy był "wrogiem publicznym nr.1 " oceniał, że aresztowanie w Sądzie, zapewni mu większe bezpieczeństwo, niż próby ucieczki i ukrywania się ...
Yoshiho Umeda został zatrzymany, a potem deportowano go, na wiele lat z Polski.
W czasie trwania Stanu Wojennego internowano ponad 10 tys. osób - działaczy opozycji i ludzi związanych z „Solidarnością". Życie straciło około 40 osób, w tym 9 górników z kopalni „Wujek" podczas pacyfikacji strajku.
Warszawa 2019 r.
powrótFotografie, jako ilustracja wspomnień: Miejsca, które odwiedziłem, podróże, oraz ja niegdyś i z czasów współczesnych.