W połowie roku akademickiego 75/76 skończyłem studia. By uniknąć nakazu pracy i przeczekać do egzaminów wstępnych na studia doktoranckie, przez kilka miesięcy uczyłem w szkole. Tej samej, którą wcześniej kończyłem. Zabawne było wchodzenie do pokoju nauczycielskiego.....
Jesienią 1976 roku zostałem przyjęty na studia do IF PAN.
Trwał okres gierkowskiej prosperity. Kraj się zadłużał, Polska kupowała licencje, produkowaliśmy samochody i telewizory. Polacy zaczęli podróżować.
Ludzie otrzymali możliwość zakupu po 100 $ i jechali na zachód... Ruszyły fabryki domów...
Świat zachodu, kredyty uzależniał od coraz większego tolerowania opozycji.
Zaczął ukazywać się systematycznie Zapis.
Organizowano latające uniwersytety... Rozpoczynały się pierwsze strajki...
W końcu i ja otrzymałem mieszkanie spółdzielcze i jak na polskie warunki, nie małe bo dwa pokoje z kuchnią....
Trzymałem się z dala od polityki, planując zrobić doktorat, a potem wyjazd z Anną do USA.... Nie wiem jakie miała rzeczywiste plany i czy były one skrystalizowane, gdy pod koniec lat 70 tych Anna znowu wyjeżdżała na wakacje do matki do USA, ale chciałem wierzyć ze wróci. Tym bardziej ze przed wyjazdem przewiozła swoje rzeczy do mnie, zostawiając wspólne mieszkanie siostrze.
Gdy po kilku miesiącach okazało się ze jeszcze trochę zostaje bo jej matka się rozwodzi, wystąpiłem o paszport i poleciałem do Los Angeles....
Miałem jakieś niewielkie oszczędności z tego co otrzymałem po śmierci babki i coś tam mi dał brat matki...
Na związku z Anną mi zależało, a innej możliwości nie miałem, więc zgodziłem się na to że Anna zostanie w USA, a ja miałem lecieć do Polski i wracać do USA natychmiast po obronie pracy doktorskiej.
Ślub, ustaliliśmy ze weźmiemy już teraz, by utrwalić nasz związek. Mielimy na stałe być razem, za jakiś rok czy dwa..., a jeśli się uda może wcześniej na jakieś wakacje...
Do niczego dobrego nie mogło to doprowadzić... Pojechaliśmy do Nevady, by sformalizować związek w jakiejś przydrożnej kaplicy. Noc poślubną spędziliśmy w Las Vegas, w kasynie...
Z planami intensywnej pracy wracałem do Polski... Wracałem przez Boston, gdzie zatrzymałem się na kilka dni u brata matki, Pawła N. Rosenstein Rodana..Był jednym z twórców współczesnej ekonomii.. Miał sporą pozycje w świecie nauki i polityki, jako wykładowca MIT, a potem dziekan ekonomi Boston University. Był twórcą koncepcji tzw. "big push" w ekonomii rozwoju.
Obiedcywał pomoc gdy tylko wróce do USA, po obronie pracy doktorskiej...
Sytuacja w Polsce ulegała pogorszeniu. Poprawa sytuacji, rozbudziła apetyty, ale kredyty trzeba było spłacać.... Kłopoty nazywano przejściowymi trudnościami i manewrem gospodarczym... Polska kipiała protestami ...
Jak nie strajk solidarnościowy czy ostrzegawczy, to pogotowie strajkowe. Potem Gdańsk i rejestracja Solidarności...Wszyscy nosiliśmy znaczki Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego....
Rodzicom, ludziom lewicy podobało się powstanie autentycznego ruchu robotników... Mieli jednak wątpliwości. Stalinowski rodowód części działaczy KORu, doradców Solidności i obawa przed klerykalizacja państwa...
Nie był to czas na pracę naukową, ale planowane pomiary jakoś z oporami wykonywałem ... W instytucie ciągle coś nie działało. W kraju prowadzono kartki. Z miesiąca na miesiąc coraz więcej towarów obejmowała reglamentacja.
Do działalności politycznej wracać nie chciałem, bo myślałem że jedną nogą już jestem za oceanem... W domu też nie chciałem siedzieć....
Tak jak wtedy, gdy wcześniej po 68 roku nie mogłem studiować, zacząłem chodzić do klubów studenckich, na koncerty, no i do SARPu. Wtedy to, nie żyjący już Andrzej Falber wyciągnął mnie, pierwszy raz do studenckiego klubu, Remont... Dla mnie była to jakaś ucieczka od rzeczywistości...
Namówiłem kierownictwo klubu Remont na spotkanie z Tadeuszem Kantorem, by doprowdadzić do wystawienia Wielopola w Warszawie... Remont okazał się zbyt mały, ale to spotkanie było wstępem do nawiązania kontaktów przez Kantora z drugim większym klubem Politechniki, ze Stodołą. Teatr Cricot występował tam wiele razy. A zaczęło się od Wielopola w 1980 roku...
Poza dyskoteką i koncertami w Remoncie była i galeria, klub dyskusyjny, kino i sala prób... Tam także, jako fragment kontestującej rzeczywistości, rodził się polski punk. Ale to wszystko, tak na przeczekanie by coś robić, przed planowanym wyjazdem do USA do Anny ...
Z tamtych czasów znam sporo muzyków, którzy wtedy tam zaczynali..... Piliśmy razem i palilismy...
Klub dyskusyjny istniał od dawna i pełnił rolę PRL owskiego „wentyla bezpieczeństwa „ sale prób dla muzyków, pewno podobnie...
Spotykali się tam i dyskutowali wszyscy. Przedstawiciele władzy i opozycja, która byla mocno podzielona.....
Wtedy to zobaczyłem nierówną walkę o wpływy w Solidarności, między środowiskami zwiazanymi z KSS KOR a opozycją niepodległościową...
Gdy pod presją strajków wypuszczano tych pierwszych, w więzieniach pozostali przedstawiciele tej ostatniej grupy... Wygaszano protest z postulatem ich uwolnienia, by ogłosić jakiś konkurs na plakat o więźniach politycznych..... z Majką Moczulską przygotowaliśmy apel o uwolnienie więzionych za przekonania... Apel zaczął żyć własnym życiem, był powszechnie dostępny i podpisywany...
Dla mnie i to było to jakąś ucieczką od rzeczywistości...Tak na przeczekanie.... przed planowanym wyjazdem do USA ...
powrót
Fotografie, jako ilustracja wspomnień: Miejsca, które odwiedziłem, podróże, oraz ja niegdyś i z czasów współczesnych.